Reklama

Historia

Marzenia na ośmiu tysiącach

Legenda polskiej i światowej himalaistyki, pierwsza kobieta, która zdobyła K2, trzecia, która weszła na Mount Everest. Nazwana wielką osobowością światowego himalaizmu. I – jak czytamy w uchwale Sejmu RP ws. ustanowienia roku 2022 Rokiem Wandy Rutkiewicz – „nikt nawet nie pomyśli, by do takich opinii napisać zdanie odrębne ”.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Straciłam w górach wielu przyjaciół, ale człowiek nie rezygnuje z takiej pasji jak wspinaczka nawet wtedy, gdy ma do czynienia ze śmiercią. Życie smakuje najlepiej wtedy, gdy można je stracić”. Czy z takim przekonaniem zaginęła 30 lat temu pod szczytem Kanczendzongi? Nikt już się tego nie dowie, bo nikogo przy niej nie było w chwili śmierci; nikt nie usłyszał jej ostatniego słowa, nie odnalazł ciała. W 1996 r. warszawski sąd uznał Wandę Rutkiewicz za zmarłą w dniu 13 maja 1992 r. o godz. 24.

W życiu „na dole” też pod górę

Urodziła się 4 lutego 1943 r. w Płungianach na Litwie w rodzinie Marii i Zbigniewa Błaszkiewiczów. Już jako dziecko wyróżniała się „żmudzkim” uporem, który z czasem ujawnił się w ogromnej ambicji i nieustępliwości w dążeniu do wyznaczonych celów.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

I choć sprawy „na dole” z czasem zaczęła traktować jako drugorzędne, przez lata dźwigała ciężar trudnej historii rodzinnej. Szybko musiała dorosnąć, aby pomóc matce w domowych obowiązkach. Była też bardzo związana z ojcem, który zafascynował ją światem sportu i sportowej rywalizacji. Chciała mu zastąpić pierworodnego syna, który zginął tragiczną śmiercią w wieku 7 lat.

Reklama

Po zakończeniu II wojny światowej wychowywała się we Wrocławiu. Na tamtejszej politechnice uzyskała dyplom inżyniera elektronika. Następnie związała się naukowo z Instytutem Maszyn Matematycznych w Warszawie – ośrodkiem, w którym kładziono fundamenty polskiej informatyki. Specjalizowała się w badaniach nad pamięcią komputerową.

Drugą rodzinną traumę Wanda przeżyła w wieku 29 lat. Brutalnie zamordowano jej ojca. Związane z tym makabryczne wspomnienia przez długi czas odbijały się na psychice młodej kobiety, choć były tylko preludium tragedii, których miała doświadczyć podczas wysokogórskich wspinaczek. Góry zabrały Wandzie wielu znajomych i przyjaciół, również Kurta Lyncka, jej wielką miłość.

Kobiece wejścia

Urzekała wdziękiem, urokiem, ujmującym uśmiechem i wyjątkowym darem opowiadania o górach. Kto by pomyślał, że ta dziewczyna – zafascynowana początkowo lekkoatletyką i piłkarstwem siatkowym – wędrująca z ojcem na Sobótkę pod Wrocławiem i skałki Gór Sokolich, przeżyje tak poważną i tragiczną historię miłosną z górami. Tak powiedziała o pierwszych uczuciach, które wówczas odczuwała: „Strach i radość z jego pokonania, skupienie i determinacja, uwolnienie się od ciążenia, niezwykle silny kontakt z przyrodą, z kawałkiem skały, który był moim oparciem”. Te emocje już na zawsze miały zmienić bieg jej młodego życia.

Wraz z pierwszą mentorką, starszą o kilka lat Haliną Krüger-Syrokomską, wspinała się w Alpach, w których odniosła pierwsze zagraniczne sukcesy: po wejściu na Eiger w 1973 r. i Matterhorn w 1978 r. Już wtedy było o niej bardzo głośno na całym świecie, gdyż zdobycia szczytów dokonały kobiety.

Reklama

Żyła od wyprawy do wyprawy; trwały one po 3, 4 miesiące, nie licząc czasochłonnych przygotowań. Nie dla niej było prowadzenie życia w miejscu.

Na szczycie „dachu świata”, czyli na Mount Evereście, stanęła 16 października 1978 r., tj. w dniu, w którym kard. Karol Wojtyła został wybrany na papieża. Nie mogła tego nie wykorzystać krajowa propaganda: na czołówkach gazet wybijano sukces alpinistki, aby pomniejszyć niewygodny dla władz fakt wyboru Polaka na papieża. W lipcu 1979 r., podczas pielgrzymki Jana Pawła II do ojczyzny, Wanda podarowała mu kamień z Everestu oprawiony w srebro. „Dobry Bóg tak chciał, że tego samego dnia weszliśmy tak wysoko” – powiedział papież.

Kolejnym celem Rutkiewicz było K2. W 1982 r., mimo problemów z nogą, którą złamała kilka miesięcy wcześniej podczas treningu, wraz z jedenastoma innymi alpinistkami wyruszyła, by zdobyć szczyt. Wyczerpującą, 2-tygodniową drogę Wanda przeszła o kulach. Wyprawa zakończyła się jednak tragicznie, śmiercią Haliny Krüger-Syrokomskiej. Także druga próba wejścia na najwyższy szczyt Karakorum, w 1984 r., zakończyła się fiaskiem. Dopiero przy trzecim podejściu, gdy Polka dołączyła do zespołu francuskiego, spełniła marzenie i 23 czerwca 1986 r. świat usłyszał o pierwszej kobiecie, która stanęła na szczycie K2. Za to osiągnięcie została wpisana do Księgi rekordów Guinnessa.

Reklama

Czekały na nią jednak kolejne szczyty himalajskie. Pod koniec 1991 r. stanęła na Cho Oyu (8201 m) i Annapurnie (8091 m). Zdobycie tej drugiej góry okupione było ogromnym trudem i poważną kontuzją. W dodatku po powrocie do kraju, zamiast owacji, zgotowano alpinistce skandal wywołany przez tych, którzy podawali w wątpliwość to spektakularne osiągnięcie. Po dochodzeniu prowadzonym przez Polski Związek Alpinizmu uznano rację Rutkiewicz, ale bolesne wspomnienie pozostało.

Nieugięta i ambitna szybko stała się dla mężczyzn zagrożeniem. Z uporem jednak zdobywała kolejne ośmiotysięczniki, aby zrealizować swój szalony projekt „karawany do marzeń” – po zdobyciu sześciu z czternastu upragnionych szczytów osiągnięcie pozostałych planowała w ciągu 2 lat bez przerwy.

Pięć skarbnic wielkiego śniegu

Tak tłumaczy się z tybetańskiego nazwę trzeciego co do wysokości szczytu świata – Kanczendzongi. Mówi się, że ta góra nie lubi kobiet. W marcu 1992 r. młodzi meksykańscy himalaiści Elsa i Carlos Carsolio zaproponowali Wandzie wspólne zdobywanie kolejnego, dla niej już dziewiątego, ośmiotysięcznika.

Gdy w obozie IV gaz i żywność się skończyły, Carlos i Wanda 12 maja 1992 r. w nocy wyruszyli na atak szczytu.

Reklama

Choć pogoda była dobra, to jednak głęboki śnieg utrudniał marsz osłabionej kobiecie. Jej towarzysz zdobył szczyt po 12 godzinach wspinaczki. Gdy schodził w dół, spotkał Wandę na wysokości ok. 8,3 tys. m. Było bardzo zimno, wiał silny wiatr. Mimo ogromnego zmęczenia i słabego ekwipunku Rutkiewicz odrzuciła propozycję powrotu do obozu. Zdobycie Kanczendzongi zbyt wiele dla niej znaczyło. Następnego dnia pogoda zaczęła się psuć, pojawiły się burze śnieżne i mgły. Upływały kolejne dni, a kobieta nie wracała. Ostatnia nadzieja, która towarzyszyła współuczestnikom wyprawy, to myśl, że być może zdołała zejść ze szczytu po tybetańskiej stronie. Jednak 25 maja 1992 r. Agencja Reutera podała informację o zaginięciu najlepszej polskiej alpinistki.

„Nie chcę umierać, ale nie mam nic przeciwko śmierci w górach. Jestem z nią obeznana”. Tę „znajomość” przypieczętowała tragiczna, do dziś nierozwikłana tajemnica.

Gdy kilkanaśnie lat temu grupa wspinaczy zdobywających Kanczendzongę natknęła się na kobiece zwłoki, suponowano, że mogła to być Rutkiewicz. Dokładniejsze badania wykluczyły jednak to przypuszczenie. Śmierć polskiej rekordzistki nadal pozostaje wielką niewiadomą.

„My jesteśmy intruzami, góry są potężniejsze od nas” – mawiała Wanda Rutkiewicz, która choć na szczycie nigdy nie czuła się zwycięzcą, na zawsze pozostanie tajemniczym symbolem upartego podążania wzwyż i osiągania szczytów, o których wielu tylko śni.

2022-06-07 12:34

Oceń: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

30 lat temu zaginęła najwybitniejsza polska himalaistka Wanda Rutkiewicz

[ TEMATY ]

Wanda Rutkiewicz

pl.wikipedia.org

30 lat temu, 13 maja 1992 r., podczas wspinaczki na Kanczendzongę (8586 m) w Himalajach zaginęła jedna z najwybitniejszych himalaistek globu Wanda Rutkiewicz, zdobywczyni ośmiu szczytów powyżej 8000 m, mająca także wiele znakomitych przejść w Tatrach i Alpach.

O świcie 12 maja polskiego czasu wyruszyła z obozu IV na wysokości 7950 m z meksykańskim wspinaczem Carlosem Carsolio, który po 12 godzinach stanął na wierzchołku. Schodząc napotkał Polkę na wysokości około 8200 m i nakłaniał ją do rezygnacji z dalszego ataku szczytowego. Rutkiewicz nie chciała jednak zawrócić. Meksykanin czekał na Polkę jeszcze dwa dni w IV obozie, ale przy załamaniu pogody, wyczerpany po swoim ataku, postanowił zejść do bazy.
CZYTAJ DALEJ

Abp Przybylski do górników: Jesteście ludźmi nadziei

2025-12-04 17:34

[ TEMATY ]

barbórka

abp Andrzej Przybylski

PAP/Jarek Praszkiewicz

KATOWICE. BARBÓRKA - PRZEMARSZ ORKIESTRY GÓRNICZEJ

KATOWICE. BARBÓRKA - PRZEMARSZ ORKIESTRY GÓRNICZEJ

- Przecież każdy z was, górników, pracuje bardzo ciężko nie dla samej pracy. Nie zjeżdżacie na dół tylko ze względu na samych siebie. Wykonując swoją ciężką pracę dajecie nadzieję - mówił abp Andrzej Przybylski w czasie uroczystości barbórkowych na terenie KWK „Wesoła” w Mysłowicach.

W kopalnianej cechowni zgromadzili się górnicy oraz ich rodziny i pracownicy kopalni. Homilię skierowaną do górniczej braci abp Andrzej Przybylski rozpoczął od przypomnienia, że każda Barbórka to wielkie święto górników, w czasie którego wiele osób przypomina sobie o ich ciężkiej i niebezpiecznej pracy. - Popłynie dziś z pewnością dużo słów w stronę polskich górników, wiele gratulacji, życzeń, wiele modlitw. Pewnie też dzisiaj będzie sporo obietnic. Będzie też dużo gorących dyskusji nad przyszłością naszego górnictwa. Ale na dzisiejszy dzień sam Pan Bóg kieruje do was jedno bardzo ważne życzenie i jedną bardzo ważną prośbę. Kieruje to życzenie przez słowa proroka Izajasza: „Złóżcie nadzieję w Panu na zawsze, bo Pan jest wiekuistą skałą" - mówił abp Przybylski.
CZYTAJ DALEJ

Na straży życia

2025-12-05 04:48

Agnieszka Marek

W KUL odbyła się konferencja naukowo-metodyczna „Wierność Prawdzie i Życiu. W 30. rocznicę ogłoszenia encykliki Evangelium Vitae”, zorganizowana przez Katedrę Pedagogiki Specjalnej KUL oraz Koło Naukowe Studentów Pedagogiki Specjalnej KUL „Tratwa”.

Eucharystii w Kościele Akademickim KUL poprzedzającej konferencję przewodniczył ks. dr hab. Marek Jeziorański, prof. KUL, dyrektor Instytutu Pedagogiki, koncelebrowali ks. dr Łukasz Plata i ks. dr Grzegorz Trąbka, Archidiecezjalny Duszpasterz Rodzin. W homilii ks. Trąbka, nawiązując do historii biblijnego króla Baltazara z Księgi Daniela, podkreślił, że ci, którzy nie szanują prawa Bożego i pysznią się swoją władzą, sprowadzają na siebie upadek i śmierć. Przedstawił też historię Archidiecezjalnego Duszpasterstwa Rodzin jako środowiska, które zrodziło się jako sprzeciw wobec ustawodawstwa uderzającego w życie i rodzinę. To sztafeta pokoleń – mówił – która nieustannie stoi na straży ludzkiego i promuje cywilizację życia. Ks. Jeziorański, dziękując wszystkim za wspólną modlitwę, podkreślił, że umocnieni duchowym pokarmem mogą nieść światu prawdę o Życiu, które się objawiło i życzył wszystkim owocnych dociekań naukowych.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję