Reklama

Wiadomości

Krajobraz po trzęsieniu

Minął miesiąc od trzęsienia ziemi, które ogarnęło dziesięć prowincji Turcji. Po pierwszym szoku w sercach wielu Turków przychodzi czas na ocenę sytuacji i liczne analizy, także te polityczne...

Niedziela Ogólnopolska 11/2023, str. 30-31

[ TEMATY ]

Turcja

trzęsienie ziemi

Katarzyna i Hakan Kanerowie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wstrząsy o sile 7,9 w skali Richtera, które zabiły dziesiątki tysięcy ludzi w południowo-wschodniej Anatolii, spowodowały też zniszczenie starożytnych miast, ważnych w dziejach współczesnej Turcji, ale równie cennych jako świadectwo dynamizmu chrześcijaństwa obecnego na tych ziemiach już w pierwszych wiekach naszej ery. To trzęsienie ziemi uznane zostało za katastrofę stulecia.

Hatay – starożytna ziemia Kościoła

Wśród najbardziej dotkniętych skutkami trzęsienia ziemi miast prowincji Hatay są dwa – o bogatej historii i pełne zabytków; starożytna Antiochia Syryjska – dzisiejsza Antakya, oraz oddalony od niej o ok. 30 km port w Aleksandretcie – dzisiejsze Iskenderun.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Obydwa miasta, które cieszyły się przez stulecia opinią regionu tolerancji z uwagi na fakt wspólnego zamieszkiwania tych terenów przez ludność arabską, turecką, kurdyjską, a pod względem religijnym – przez żydów, chrześcijan różnych wyznań oraz muzułmanów, także podzielonych na sunnitów i alawitów. Zachowały się tu też ślady wielu cywilizacji – od Hetytów po Persów i Bizantyjczyków.

Chrześcijaństwo dotarło na te ziemie jeszcze za życia Apostołów – sam apostoł Paweł wyruszał na swoje trzy wyprawy misyjne właśnie z Antiochii, a autor jednej z Ewangelii – św. Łukasz najprawdopodobniej pochodził z tego miasta.

Reklama

Współcześnie, pomimo dominacji islamu na tych terenach, chrześcijanie obrządku łacińskiego mogli się cieszyć swoją katedrą w Iskenderun, a arabscy prawosławni z dumą akcentowali obecność patriarchatu odrębnego od Konstantynopola.

Niestety, wydarzenia z początku lutego pozostawiły katedrę Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w gruzach i bez szybkiej perspektywy na jej odbudowę, podobnie ucierpiały też obiekty sakralne pozostałych wspólnot chrześcijańskich.

Solidarność w Iskenderun

Największe siły wsparcia zostały skierowane do dystryktu Iskenderun, do którego ruszyli tzw. wolontariusze solidarności; termin ten utworzyli mieszkańcy Turcji natychmiast po tragicznych wydarzeniach z 6 lutego. Najliczniej do pomocy w tych pierwszych momentach przystąpili nauczyciele, co spowodowało, że szkoły zostały zamknięte na 2 tygodnie z powodu braku personelu.

Aktualnie szkoły na obszarze Turcji niedotkniętym skutkami trzęsienia powróciły do normalnego funkcjonowania, na miejscu jednak pozostały kilkuosobowe ekipy, które pilnują porządku i pomagają ludności lokalnej, koczującej w namiotach tuż przy rumowiskach swoich domostw z nadzieją na odzyskanie cennych pamiątek rodzinnych bądź kosztowności, które być może zostaną jeszcze odnalezione w czasie usuwaniu gruzów...

Reklama

Miejsce, niestety, nie jest łatwo dostępne dla osób, które poruszone tą tragedią chciałyby indywidualnie i bezpośrednio wesprzeć potrzebujących. W regionie Iskenderun nadal obowiązuje stan nadzwyczajny, to znaczy, że kontrolę nad miejscem przejęła armia turecka, nie oznacza to jednak pełnego zapewnienia bezpieczeństwa, po rumowiskach bowiem grasują tzw. bandy syryjskie, które plądrują bardziej dostępne miejsca. Nadal problemem są: infrastruktura drogowa, brak możliwości dojazdu, zatankowania samochodu i, oczywiście, bazy noclegowej. Tam, gdzie jest to możliwe, przywracany jest dostęp do bieżącej wody, ale wszystko przebiega bardzo wolno.

Z jednej strony mieszkańcy Iskenderun nie chcą opuszczać miasta, mają bowiem nadzieję, że jeszcze kogoś bliskiego lub coś cennego będą mogli odzyskać. Z drugiej jednak – pozostawanie w tym mieście ruin jest coraz bardziej przygnębiające, zwłaszcza dla osób starszych i tych bez perspektyw na pracę. Do poszkodowanych dotarła pomoc materialna w postaci odzieży, koców i żywności, brakuje natomiast pieniędzy, możliwości pracy i mieszkania.

Jedną z najbardziej zorganizowanych grup, które pomimo że same ucierpiały, to i tak potrafiły nieść pomoc innym, stanowi lokalny Kościół. Katolicy rzymskiego obrządku stracili katedrę, a pozostałe trzy kościoły katolickie wschodnich obrządków, które znajdują się w odległości zaledwie 100 m od katedry, uległy zniszczeniu na tyle, że władze lokalne ze względu na bezpieczeństwo zabroniły sprawowania w nich Liturgii. Podobny los spotkał budynki Kościoła prawosławnego i innych wspólnot chrześcijańskich, lecz Msze św. nadal są odprawiane, każdego dnia w innej lokalizacji, jak zapewnia ks. Dariusz Dagondke, proboszcz katedry katolickiej. Do tego celu wykorzystuje się budynki publiczne bądź prywatne sale, które zachowały się w dobrym stanie. Również pomoc materialna, która docierała tu hojnie z różnych stron, była dystrybuowana między wspólnotami – Ormianie dzielili się z katolikami, katolicy z prawosławnymi...

Reklama

Niewielkie pozostałości dziedzińców kościelnych stały się też miejscem wydawania posiłków. W przypadku katedry działalność ta była prowadzona jeszcze przed trzęsieniem ziemi wobec ubogich, tym razem poszerzono ją na wszystkich potrzebujących.

Chrześcijanie tej tak bardzo obolałej teraz ziemi kolejny raz okazali się zjednoczeni pomimo różnorodności.

Niefrasobliwa polityka

Po pierwszym szoku w sercach wielu Turków przychodzi czas na ocenę sytuacji i liczne analizy, także te polityczne. Narasta poczucie żalu i gniewu wobec rządzących, m.in. za brak lepszej i skoordynowanej pomocy dla ofiar i miejsc objętych tragedią. Faktem jest bowiem, że wiele osób udało się uratować tylko dzięki błyskawicznej pomocy ekip zagranicznych oraz wielkiej spontanicznej inicjatywie oddolnej ofiarnych „wolontariuszy solidarności”.

Zarzuty dotyczą także planów urbanistycznych, a raczej ich braku na terenach, o których od stuleci wiedziano, że są to obszary najbardziej na świecie aktywne sejsmicznie.

Budynki wznoszone w ostatnich dekadach, niestety także te najbardziej potrzebne w sytuacji kataklizmu, jak szpitale, zawaliły się w pierwszej kolejności. Budowano tanio, szybko...

Na tle ruin Antakyi zadziwia Stare Miasto, zaprojektowane przez jednego z najsłynniejszych architektów Sulejmana Wspaniałego – Mimara Sinana. Stoi nietknięte przez trzęsienie ziemi jak niemy, a jednak głośny wyrzut sumienia dla współczesnych. Czyżby XVI-wieczny architekt miał większą wiedzę od nas?

2023-03-07 14:36

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Turcja w rękach kalifa

Niedziela Ogólnopolska 26/2017, str. 14-15

[ TEMATY ]

Turcja

Włodzimierz Rędzioch

Marta Ottaviani – włoska dziennikarka, laureatka Nagrody Hranta Dinka

Marta Ottaviani – włoska dziennikarka, laureatka Nagrody Hranta Dinka

O niepokojącej sytuacji w Turcji rządzonej przez Recepa Tayyipa Erdoğana z dziennikarką Martą Ottaviani rozmawia Włodzimierz Rędzioch

WŁODZIMIERZ RĘDZIOCH: – Najnowsza historia Turcji związana jest z zamachem z dnia 15 lipca 2016 r. Trzeba jednak podkreślić, że był to zamach „niezdarny”, źle zorganizowany, bez większych szans na sukces. Dla prezydenta Erdoğana stał się natomiast doskonałym pretekstem, aby dokonać prawdziwego kontrzamachu stanu, którego celem było usunięcie wszystkich realnych i domniemanych przeciwników i wrogów oraz przejęcie absolutnej władzy w państwie. Co może Pani powiedzieć o tym kontrzamachu Erdoğana, który wciąż trwa, mimo że upływa już rok od dramatycznych wydarzeń z lipca zeszłego roku?
CZYTAJ DALEJ

Święty Albert Wielki

Niedziela Ogólnopolska 14/2010, str. 4-5

[ TEMATY ]

św. Albert Wielki

Kempf EK/pl.wikipedia.org

Grobowiec mieszczący relikwie Alberta Wielkiego w krypcie St. Andreas Kirche w Kolonii

Grobowiec mieszczący relikwie Alberta Wielkiego w krypcie St. Andreas Kirche w Kolonii
Drodzy Bracia i Siostry, Jednym z największych mistrzów średniowiecznej teologii jest św. Albert Wielki. Tytuł „wielki” („magnus”), z jakim przeszedł on do historii, wskazuje na bogactwo i głębię jego nauczania, które połączył ze świętością życia. Już jemu współcześni nie wahali się przyznawać mu wspaniałych tytułów; jeden z jego uczniów, Ulryk ze Strasburga, nazwał go „zdumieniem i cudem naszej epoki”. Urodził się w Niemczech na początku XIII wieku i w bardzo młodym wieku udał się do Włoch, do Padwy, gdzie mieścił się jeden z najsłynniejszych uniwersytetów w średniowieczu. Poświęcił się studiom „sztuk wyzwolonych”: gramatyki, retoryki, dialektyki, arytmetyki, geometrii, astronomii i muzyki, tj. ogólnej kultury, przejawiając swoje typowe zainteresowanie naukami przyrodniczymi, które miały się stać niebawem ulubionym polem jego specjalizacji. Podczas pobytu w Padwie uczęszczał do kościoła Dominikanów, do których dołączył później, składając tam śluby zakonne. Źródła hagiograficzne pozwalają się domyślać, że Albert stopniowo dojrzewał do tej decyzji. Mocna relacja z Bogiem, przykład świętości braci dominikanów, słuchanie kazań bł. Jordana z Saksonii, następcy św. Dominika w przewodzeniu Zakonowi Kaznodziejskiemu, to czynniki decydujące o rozwianiu wszelkich wątpliwości i przezwyciężeniu także oporu rodziny. Często w latach młodości Bóg mówi do nas i wskazuje plan naszego życia. Jak dla Alberta, także dla nas wszystkich modlitwa osobista, ożywiana słowem Bożym, przystępowanie do sakramentów i kierownictwo duchowe oświeconych mężów są narzędziami służącymi odkryciu głosu Boga i pójściu za nim. Habit zakonny otrzymał z rąk bł. Jordana z Saksonii. Po święceniach kapłańskich przełożeni skierowali go do nauczania w różnych ośrodkach studiów teologicznych przy klasztorach Ojców Dominikanów. Błyskotliwość intelektualna pozwoliła mu doskonalić studium teologii na najsłynniejszym uniwersytecie tamtych czasów - w Paryżu. Św. Albert rozpoczął wówczas tę niezwykłą działalność pisarską, którą miał odtąd prowadzić przez całe życie. Powierzano mu ważne zadania. W 1248 r. został oddelegowany do zorganizowania studium teologii w Kolonii - jednym z najważniejszych ośrodków Niemiec, gdzie wielokrotnie mieszkał i która stała się jego przybranym miastem. Z Paryża przywiózł ze sobą do Kolonii swego wyjątkowego ucznia, Tomasza z Akwinu. Już sam fakt, że był nauczycielem św. Tomasza, byłby zasługą wystarczającą, aby żywić głęboki podziw dla św. Alberta. Między obu tymi wielkimi teologami zawiązały się stosunki oparte na wzajemnym szacunki i przyjaźni - zaletach ludzkich bardzo przydatnych w rozwoju nauki. W 1254 r. Albert został wybrany na przełożonego „Prowincji Teutońskiej”, czyli niemieckiej, dominikanów, która obejmowała wspólnoty rozsiane na rozległym obszarze Europy Środkowej i Północnej. Wyróżniał się gorliwością, z jaką pełnił tę posługę, odwiedzając wspólnoty i wzywając nieustannie braci do wierności św. Dominikowi, jego nauczaniu i przykładom. Jego przymioty i zdolności nie uszły uwadze ówczesnego papieża Aleksandra IV, który zapragnął, by Albert towarzyszył mu przez jakiś czas w Anagni - dokąd papieże udawali się często - w samym Rzymie i w Viterbo, aby zasięgać jego rad w sprawach teologii. Tenże papież mianował go biskupem Ratyzbony - wielkiej i sławnej diecezji, która jednak przeżywała trudne chwile. Od 1260 do 1262 r. Albert pełnił tę posługę z niestrudzonym oddaniem, przywracając pokój i zgodę w mieście, reorganizując parafie i klasztory oraz nadając nowy bodziec działalności charytatywnej. W latach 1263-64 Albert głosił kazania w Niemczech i Czechach na życzenie Urbana IV, po czym wrócił do Kolonii, aby podjąć na nowo swoją misję nauczyciela, uczonego i pisarza. Będąc człowiekiem modlitwy, nauki i miłości, cieszył się wielkim autorytetem, gdy wypowiadał się z okazji różnych wydarzeń w Kościele i społeczeństwie swoich czasów: był przede wszystkim mężem pojednania i pokoju w Kolonii, gdzie doszło do poważnego konfliktu arcybiskupa z instytucjami miasta; nie oszczędzał się podczas II Soboru Lyońskiego, zwołanego w 1274 r. przez Grzegorza X, by doprowadzić do unii Kościołów łacińskiego i greckiego po podziale w wyniku wielkiej schizmy wschodniej z 1054 r.; wyjaśnił myśl Tomasza z Akwinu, która stała się przedmiotem całkowicie nieuzasadnionych zastrzeżeń, a nawet oskarżeń. Zmarł w swej celi w klasztorze Świętego Krzyża w Kolonii w 1280 r. i bardzo szybko czczony był przez swoich współbraci. Kościół beatyfikował go w 1622 r., zaś kanonizacja miała miejsce w 1931 r., gdy papież Pius XI ogłosił go doktorem Kościoła. Było to uznanie dla tego wielkiego męża Bożego i wybitnego uczonego nie tylko w dziedzinie prawd wiary, ale i w wielu innych dziedzinach wiedzy; patrząc na tytuły jego licznych dzieł, zdajemy sobie sprawę z tego, że jego kultura miała w sobie coś z cudu, i że jego encyklopedyczne zainteresowania skłoniły go do zajęcia się nie tylko filozofią i teologią, jak wielu mu współczesnych, ale także wszelkimi innymi, znanymi wówczas dyscyplinami, od fizyki po chemię, od astronomii po mineralogię, od botaniki po zoologię. Z tego też powodu Pius XII ogłosił go patronem uczonych w zakresie nauk przyrodniczych i jest on też nazywany „Doctor universalis” - właśnie ze względu na rozległość swoich zainteresowań i swojej wiedzy. Niewątpliwie metody naukowe stosowane przez św. Alberta Wielkiego nie są takie jak te, które miały się przyjąć w późniejszych stuleciach. Polegały po prostu na obserwacji, opisie i klasyfikacji badanych zjawisk, w ten sposób jednak otworzył on drzwi dla przyszłych prac. Św. Albert może nas wiele jeszcze nauczyć. Przede wszystkim pokazuje, że między wiarą a nauką nie ma sprzeczności, mimo pewnych epizodów, świadczących o nieporozumieniach, jakie odnotowano w historii. Człowiek wiary i modlitwy, jakim był św. Albert Wielki, może spokojnie uprawiać nauki przyrodnicze i czynić postępy w poznawaniu mikro- i makrokosmosu, odkrywając prawa właściwe materii, gdyż wszystko to przyczynia się do podsycania pragnienia i miłości do Boga. Biblia mówi nam o stworzeniu jako pierwszym języku, w którym Bóg, będący najwyższą inteligencją i Logosem, objawia nam coś o sobie. Księga Mądrości np. stwierdza, że zjawiska przyrody, obdarzone wielkością i pięknem, są niczym dzieła artysty, przez które, w podobny sposób, możemy poznać Autora stworzenia (por. Mdr 13, 5). Uciekając się do porównania klasycznego w średniowieczu i odrodzeniu, można porównać świat przyrody do księgi napisanej przez Boga, którą czytamy, opierając się na różnych sposobach postrzegania nauk (por. Przemówienie do uczestników plenarnego posiedzenia Papieskiej Akademii Nauk, 31 października 2008 r.). Iluż bowiem uczonych, krocząc śladami św. Alberta Wielkiego, prowadziło swe badania, czerpiąc natchnienie ze zdumienia i wdzięczności w obliczu świata, który ich oczom - naukowców i wierzących - jawił się i jawi jako dobre dzieło mądrego i miłującego Stwórcy! Badanie naukowe przekształca się wówczas w hymn chwały. Zrozumiał to doskonale wielki astrofizyk naszych czasów, którego proces beatyfikacyjny się rozpoczął, Enrico Medi, gdy napisał: „O, wy, tajemnicze galaktyki... widzę was, obliczam was, poznaję i odkrywam was, zgłębiam was i gromadzę. Z was czerpię światło i czynię zeń naukę, wykonuję ruch i czynię zeń mądrość, biorę iskrzenie się kolorów i czynię zeń poezję; biorę was, gwiazdy, w swe ręce i drżąc w jedności mego jestestwa, unoszę was ponad was same, i w modlitwie składam was Stwórcy, którego tylko za moją sprawą wy, gwiazdy, możecie wielbić” („Dzieła”. „Hymn ku czci dzieła stworzenia”). Św. Albert Wielki przypomina nam, że między nauką a wiarą istnieje przyjaźń, i że ludzie nauki mogą przebyć, dzięki swemu powołaniu do poznawania przyrody, prawdziwą i fascynującą drogę świętości. Jego niezwykłe otwarcie umysłu przejawia się także w działalności kulturalnej, którą podjął z powodzeniem, a mianowicie w przyjęciu i dowartościowaniu myśli Arystotelesa. W czasach św. Alberta szerzyła się bowiem znajomość licznych dzieł tego filozofa greckiego, żyjącego w IV wieku przed Chrystusem, zwłaszcza w dziedzinie etyki i metafizyki. Ukazywały one siłę rozumu, wyjaśniały w sposób jasny i przejrzysty sens i strukturę rzeczywistości, jej zrozumiałość, wartość i cel ludzkich czynów. Św. Albert Wielki otworzył drzwi pełnej recepcji filozofii Arystotelesa w średniowiecznej filozofii i teologii, recepcji opracowanej potem w sposób ostateczny przez św. Tomasza. Owa recepcja filozofii, powiedzmy pogańskiej i przedchrześcijańskiej, oznaczała prawdziwą rewolucję kulturalną w tamtych czasach. Wielu myślicieli chrześcijańskich lękało się bowiem filozofii Arystotelesa, filozofii niechrześcijańskiej, przede wszystkim dlatego, że prezentowana przez swych komentatorów arabskich, interpretowana była tak, by wydać się, przynajmniej w niektórych punktach, jako całkowicie nie do pogodzenia z wiarą chrześcijańską. Pojawiał się zatem dylemat: czy wiara i rozum są w sprzeczności z sobą, czy nie? Na tym polega jedna z wielkich zasług św. Alberta: zgodnie z wymogami naukowymi poznawał dzieła Arystotelesa, przekonany, że wszystko to, co jest rzeczywiście racjonalne, jest do pogodzenia z wiarą objawioną w Piśmie Świętym. Innymi słowy, św. Albert Wielki przyczynił się w ten sposób do stworzenia filozofii samodzielnej, różnej od teologii i połączonej z nią wyłącznie przez jedność prawdy. Tak narodziło się w XIII wieku wyraźne rozróżnienie między tymi dwiema gałęziami wiedzy - filozofią a teologią - które we wzajemnym dialogu współpracują zgodnie w odkrywaniu prawdziwego powołania człowieka, spragnionego prawdy i błogosławieństwa: i to przede wszystkim teologia, określona przez św. Alberta jako „nauka afektywna”, jest tą, która wskazuje człowiekowi jego powołanie do wiecznej radości, radości, która wypływa z pełnego przylgnięcia do prawdy. Św. Albert Wielki potrafił przekazać te pojęcia w sposób prosty i zrozumiały. Prawdziwy syn św. Dominika głosił chętnie kazania ludowi Bożemu, który zdobywał swym słowem i przykładem swego życia. Drodzy Bracia i Siostry, prośmy Pana, aby nie zabrakło nigdy w Kościele świętym uczonych, pobożnych i mądrych teologów jak św. Albert Wielki, i aby pomógł on każdemu z nas utożsamiać się z „formułą świętości”, którą realizował w swoim życiu: „Chcieć tego wszystkiego, czego ja chcę dla chwały Boga, jak Bóg chce dla swej chwały tego wszystkiego, czego On chce”, tzn. aby upodabniać się coraz bardziej do woli Boga, aby chcieć i czynić jedynie i zawsze to wszystko dla Jego chwały.
CZYTAJ DALEJ

W duchu doświadczenia filozofii i osoby ks. prof. Józefa Tischnera

2025-11-15 21:48

Archiwum UPJPII

Biblioteka Główna Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie rozbrzmiewała góralską muzyką jak nigdy dotąd.

Tego wyjątkowego wieczoru ,12 listopada Rodzinna Kapela Trebunie-Tutki i Przyjaciele, którzy przybyli do Krakowa wprost z Łopusznej – rodzinnej miejscowości ks. prof. Józefa Tischnera – świętowali wraz ze społecznością akademicką UPJPII zwieńczenie Roku poświęconego Księdzu Profesorowi.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję