Reklama

Zaginieni bez wieści

To nie jest sympatyczny początek nowego roku w rodzinach ks. prof. Piotra Zwolińskiego i Michała Kacperskiego. Wkrótce minie pół roku od ich zaginięcia w górach Tien-Szan w Kazachstanie. Szanse na to, że przeżyli i wrócą do Polski - są. Ale niestety coraz mniejsze

Niedziela warszawska 4/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Obaj alpiniści zaginęli zanim rozpoczęli właściwą wspinaczkę na Chan Tengri, najwyższy szczyt Tien-Szan, a mimo to i pomimo poszukiwań nie znaleziono po nich śladu. W tych okolicznościach można liczyć na niezwykły zbieg okoliczności, który jednak w tak wysokich górach się nie zdarza. Okoliczności ich zaginięcia są zagadkowe i nie można na pewno stwierdzić, że oto zdarzył się tragiczny wypadek, jeden z wielu w górach.
Spadła lawina, wspinacze wpadli w szczelinę, zgubili drogę, a potem wycieńczonych przysypał śnieg i nigdy się nie znajdą. To prawdopodobne wersje zdarzeń, ale nie jedyne możliwe. - Sytuacja nie jest prosta, minęło sporo czasu, ale musimy wierzyć, że okoliczności ich zaginięcia da się wyjaśnić - mówi ks. prof. Józef Mandziuk, przyjaciel, współpracownik i przełożony ks. Zwolińskiego na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, niegdyś promotor jego pracy doktorskiej.
Boże Narodzenie w rodzinach zaginionych nie było takie jak w poprzednich latach. „Puste miejsce przy stole miało dla nas w tym roku szczególną wymowę. Nie było to miejsce dla kogokolwiek, było to miejsce dla nich - dla Michała i Piotra” - napisała na prowadzonym przez siebie blogu Maria Kacperska, żona Michała.

Droga do bazy

Reklama

Celem wyprawy ks. Piotra Zwolińskiego, znanego i cenionego profesora UKSW i łódzkiego seminarium duchownego, członka Łódzkiego Klubu Wysokogórskiego, i Michała Kacperskiego, pracownika Biblioteki Uniwersytetu Łódzkiego, było zdobycie siedmiotysięcznego Chan Tengri, na pograniczu Kazachstanu i Kirgistanu. Szczyt mieli zdobywać od kazachskiej strony.
Położenie Chan Tengri między lodowcami Północny i Południowy Inyłczek, jego smukła sylwetka oraz surowy klimat gór Tien-Szan spowodowały, że szczyt jest nazywany małym K-2. Zdobywają go tylko dobrzy i doświadczeni alpiniści.
Czy byli nimi ks. Zwoliński i Michał Kacperski? Jak zgodnie oceniają Maria Kacperska i brat ks. Zwolińskiego, Radosław - ich bliscy nie porwali się z motyką na słońce. - Piotr wspinał się od ponad 20 lat, Michał siedem - mówi Radosław Zwoliński. Zresztą, jak zaznacza, do zaginięcia doszło jeszcze w czasie przejścia do bazy, nie w czasie niebezpiecznej wspinaczki, lecz w warunkach wysokogórskiego trekkingu.
Do Ałmaty (dawna Ałma Ata) przylecieli z Warszawy 2 sierpnia. Zwykle wspinacze pokonują drogę do bazy na lodowcu Północny Inyłczek, skąd podchodzi się na Chan Tengri, drogą powietrzną. Jednak Polacy nie zdobyli miejsca w helikopterze. Zaproponowano im wynajęcie jeepa z kierowcą, który dowiezie ich do miejscowości Zharkulak, skąd pieszo można dojść do bazy. Tak zdecydowali. W czasie jazdy jeepem ks. Zwoliński kontaktował się telefonicznie z bratem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Karygodne zaniedbania

Reklama

Potem jednak nastąpiła cisza. W pierwszej połowie sierpnia rodziny Kacperskiego i Zwolińskiego próbowały się kontaktować z alpinistami za pośrednictwem kazachskich firm wysokogórskich, m.in. w bazie na lodowcu, ale bez efektu. To niepokoiło. Gdy jednak po połowie sierpnia baza zgłosiła nieobecność wspinaczy w biurze, z którego wynajęli jeepa, a biuro powiadomiło rodziny alpinistów i konsulat RP w Ałmaty, sprawa była jasna: polski konsul rozpoczął poszukiwania Polaków.
Kazachscy ratownicy sprawdzali niebezpieczne szczeliny na lodowcu, którym mogli przechodzić alpiniści. Wykonali loty helikopterem nad miejscami, gdzie ewentualne mogliby zabłądzić, i przeszli trasę, jaką mieli pokonać. Nie znaleziono żadnych śladów - rzeczy, sprzętu, lin czy choćby śmieci. Według ratowników, pogoda w czasie planowanej wyprawy Polaków była dobra, nie było lawin, było mało śniegu.
Kazachskie Ministerstwo ds. Nadzwyczajnych oraz policja w końcu sierpnia sprawdzały okolice Zharkulak, szpitale, areszty, kostnice. Bez rezultatu. Rodziny wspinaczy kontaktowały się z ekipami polskich alpinistów przebywających w tym czasie pod Chan Tengri. Żadna ich nie spotkała.
Tekst informujący o zaginięciu został przetłumaczony na język rosyjski i angielski, umieszczony na forach wspinaczkowych. Odezwały się osoby, które w nocy widziały przyjeżdżających do Zharkulak Polaków. Z ich relacji wynikało, że już następnego dnia rano miejscowi (najpewniej pracownicy sezonowi tamtejszej kopalni złota) mieli im powiedzieć, że Polacy właśnie wyszli. I to jest zagadkowe. Czy mówili wspinaczom prawdę, nie wiadomo.
Czy popełniono w czasie poszukiwań jakieś błędy? Zdaniem Radosława Zwolińskiego - pewnie zrobiono wszystko, co było w tamtych warunkach możliwe, bo warto pamiętać, że tereny, gdzie rozgrywał się dramat, są puste i półdzikie. Błąd został z pewnością popełniony - uważa R. Zwoliński - w dniach tuż po zniknięciu alpinistów. - Piotr i Michał mieli pojawić się w bazie do 5 sierpnia - ta data była wypisana na drugiej części bagażu, która doleciała do bazy i czekała na Polaków. Nie pojawili się, nikt się tym długo nie interesował. O ich zaginięciu powiadomiono dopiero 17 sierpnia - dodaje. To karygodne zaniedbanie ze strony prowadzących bazę, z konkretnymi skutkami: bardzo późno rozpoczęto poszukiwania. Jeśli zginęli, byłoby większe prawdopodobieństwo trafienia na jakiś ślad.

Na drugą stronę

Inna wątpliwość pojawiła się po tym, gdy do Kazachstanu poleciał Radosław Zwoliński. W rejonie Zharkulak, razem z polskim konsulem Andrzejem Śliwińskim zjeździł okoliczne wioski, rozdawał ulotki z informacją o zaginięciu, rozmawiał z pogranicznikami, pracownikami kopalni itd. Nagłośnił sprawę najlepiej, jak można było. Bez rezultatu.
Do bazy można dojść przez Przełęcz 11 albo przez Pik 11. W Polsce planowali przejść przez przełęcz, natomiast mapy, które dostali w kazachskim biurze podróży, kierowały ich na Pik 11, co poszerza obszar poszukiwań. Polscy wspinacze mogli też pobłądzić w strefie przygranicznej i przejść na stronę chińską lub kirgiską.
W związku z tym, polskie MSZ zwróciło się do władz tych krajów z wnioskiem o pomoc w poszukiwaniach. Wiadomo, że po stronie Kirgistanu przeszukano szpitale, areszty, kostnice. Bez efektu. Od chińskich władz do ubiegłego tygodnia nie było żadnej wieści.
Tajemniczo brzmiały informacje, że w połowie sierpnia zaginęło bez wieści w sąsiednim rejonie dwóch rosyjskich geologów. Ich poszukiwania też nie dały rezultatu. Te wiadomości dały polskiemu konsulatowi podstawy do wniosków o nowe poszukiwania i o wszczęcie śledztwa. Powtórnymi poszukiwaniami w górach kierował Denis Urubko, kazachski alpinista, uważany za jednego z najlepszych na świecie. Ratownicy przeszukiwali drogę dojścia do Przełęczy 11 i do Piku 11. Niczego nie znaleźli. Ze względu na skrajnie złe warunki nie pojęli próby wejścia na Przełęcz i Pik oraz zejścia na Północny Inyłczek.
Postępowanie wszczęła też polska prokuratura. Prokuratorzy wystąpili do operatorów sieci komórkowych o informacje o nawiązywanych z telefonów zaginionych wspinaczy kontaktów telefonicznych, co miało wskazać, czy i kiedy korzystali z nich zaginieni, ewentualnie, czy ktoś inny posługiwał się ich telefonami. Wystąpili też do banków o informacje, czy ktoś korzystał z ich kart bankomatowych. Efekty już są, ale prowadzący postępowanie prokuratorzy nie chcą na ten rozmawiać, tłumacząc to dobrem śledztwa. Nieoficjalnie wiadomo, że nikt - ani z kart, ani z telefonów - nie korzystał.

Droga się wydłuża

Maria Kacperska i Radosław Zwoliński prowadzą bloga lostinkazakhstan.blogspot.com, na którym zamieszczają nowe informacje (jeśli takie są) w związku z poszukiwaniami. „Poza sprawą KAZACHSTAN żyjemy naszymi codziennymi sprawami. Okazuje się, że właśnie te codzienne, zwykłe rzeczy - dom, praca, zakupy, porządki i tysiące innych drobiazgów pomagają odnaleźć skrawek normalności w tej absurdalnej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Trzeba mieć jakąś stabilizację, jakiś punkt zaczepienia, coś, co trzeba zrobić”.
Kolejna akcja poszukiwawcza ruszy, gdy w Tien-Szan będą ku temu warunki, czyli za kilka miesięcy. „Przeskanowanie gór od kirgiskiej strony będzie możliwe dopiero latem. Do tego czasu poszukujemy naszych chłopaków przez Czerwony Krzyż, Czerwony Półksiężyc i wszelkimi innymi sposobami, które nam przyjdą do głowy” - informuje blog lostinkazakhstan. Denis Urubko, który poprowadzi latem obóz kilkudziesięciu wspinaczy, obiecuje prowadzenie zajęć w rejonach, gdzie mogli zginąć Polacy.
Rodziny zaginionych - znów z pomocą kazachskiego mistrza - chcą przygotować mapę z wszystkimi trasami, którymi mogli przejść Kacperski oraz ks. Zwoliński. Chodzi o to, żeby wspinacze, którzy w tym roku pojadą w Tien-Szan, zwrócili uwagę na ślady, które mogli zostawić Polacy.
Maria Kacperska uważa, że na pytanie - co dalej? - nie ma dobrej odpowiedzi. Chciałaby, żeby mąż wrócił. Tyle że szansa odnalezienia alpinistów jest minimalna. Chciałaby, żeby ta sprawa się wyjaśniła. Najgorsza wersja, niestety prawdopodobna, jest taka, że obaj wspinacze ani ślady po nich nigdy się nie odnajdą.
Kacperska bardzo chce sprawę wyjaśnić, bo poza wszystkim - uważa - to także jej obowiązek wobec córeczki, z którą jej mąż był bardzo mocno związany. Długo - po ustaleniach z psychologiem - nic jej nie mówiła. Tata bardzo chciałby wrócić, ale droga się wydłuża, jest głęboki śnieg, trzeba iść wolno i ostrożnie. To trafiało do wyobraźni dziecka.
Rodzice księdza, co nie trudno zrozumieć, nie mogą się pogodzić z zaginięciem syna. Matka, pani Jadwiga, nie wierzy w to, że syn mógł nie wrócić z gór. - Sądzi, tak jak my, że może zostali porwani, np. do pracy, co tam, w tamtej dzikiej okolicy, może się zdarzyć - mówi ks. prof. Józef Mandziuk. - Sytuacja nie jest prosta, ale musimy wierzyć, że okoliczności zaginięcia dadzą się wyjaśnić.
Rodziny i przyjaciele zaginionych starają się informować, prosić i wnioskować o pomoc kogo się da. - Tej sprawie nie można dać przyschnąć - podkreśla Radosław Zwoliński. - Potrzebny jest szum w mediach kazachskich i kirgiskich oraz dalsza ścisła współpraca z służbami dyplomatycznymi. Trzeba informować, żądać informacji, zmuszać różne służby, różnych ludzi do działania. Jeżeli zostali uprowadzeni, porwani, jeśli żyją, jest szansa, że ktoś się odezwie. I jest szansa na ich powrót - dodaje.

2011-12-31 00:00

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Leon XIV wprowadza zmiany w uroczystościach Bożego Narodzenia. Tego nie było od czasów Jana Pawła II

2025-12-23 11:12

[ TEMATY ]

Boże Narodzenie

zmiany

uroczystości

Papież Leon XIV

PAP

Papież Leon XIV

Papież Leon XIV

Papież Leon XIV, który po raz pierwszy będzie przewodniczył uroczystościom Bożego Narodzenia, wprowadził do nich zmiany. Przywrócił poranną mszę 25 grudnia, która nie była odprawiana od czasów pontyfikatu Jana Pawła II. Papież dokona też zamknięcia Roku Świętego, zainaugurowanego przed rokiem w Wigilię przez Franciszka.

Przed intensywnymi uroczystościami Leon XIV wypoczywa w podrzymskiej rezydencji w Castel Gandolfo, z której wróci do Watykanu we wtorek wieczorem. Takie krótkie wyjazdy w poniedziałek są już stałym punktem tygodniowego programu 70-letniego papieża, który przyznał, że potrzebuje odpoczynku i gdy czas mu na to pozwala uprawia sport.
CZYTAJ DALEJ

Bp Wołkowicz: odsuwałem od siebie myśl, że zostanę administratorem arch. łódzkiej

2025-12-22 12:00

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

ks. Paweł Kłys

Bp Zbigniew Wołkowicz - Administrator Archidiecezji Łódzkiej

Bp Zbigniew Wołkowicz - Administrator Archidiecezji Łódzkiej

Administrator Archidiecezji Łódzkiej - bp Zbigniew Wołkowicz udzielił wywiadu portalowi Archidiecezji Łódzkiej, w którym odpowiada o tym, czym jest dla niego jest ten wybór, jak postrzega swoją misję w diecezji w czasie sede vacante oraz zachęca do modlitwy o wybór nowego biskupa diecezjalnego dla Kościoła w Łodzi.

Zakończyło się kolegium konsultorów, które wybrało księdza biskupa administratorem archidiecezji łódzkiej na czas sede vacante po odejściu księdza kardynała Grzegorza Rysia do Krakowa. Czym dla księdza biskupa jest ten dzisiejszy wybór?
CZYTAJ DALEJ

Łódź: Maryjny wieczór uwielbienia

2025-12-23 16:00

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Piotr Drzewiecki

Maryjny wieczór uwielbienia w Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia na łódzkich Chojnach

Maryjny wieczór uwielbienia w Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia na łódzkich Chojnach

W Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia na łódzkich Chojnach odbywają się comiesięczne Maryjne Wieczory Uwielbienia. Ostatni Maryjny Wieczór Uwielbienia animowany był przez uczestników warsztatów liturgiczno-muzycznych prowadzonych w Sulejowie.

Zespół muzyczny i chór pod batutą dyrygenta i muzyka Huberta Kowalskiego, włożyli całe serce, by jak najpiękniej oddać chwałę Panu i uczcić Niepokalane Serce Maryi. Najważniejszym elementem spotkań jest adoracja Najświętszego Sakramentu oraz możliwość spowiedzi, przy śpiewie zespołu scholii rodzinnej. - Nasze wieczory prowadzimy już od 9 lat. Po kilku latach przybrały one formę pierwszych sobót Maryjnych. Nasz kościół to jednocześnie Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia, a jak wiadomo pierwsze soboty poświęcone są naszej Mamie. Zamysłem wieczorów jest, by gromadzić się na modlitwie i uwielbieniu Pana Boga, Jezusa i Maryi. W tym czasie mamy możliwość podziękować, przeprosić i poprosić o to co mamy w sercu. Każdy z nas przychodzi ze swoimi intencjami, podczas każdego wieczoru przechodząc wokół obrazu możemy zanieść Matce wszystko co przynieśliśmy tego konkretnego dnia. Każdy wieczór jest inny. Jedyne co niezmienne to nasza obecność i modlitwa – tłumaczy Agnieszka Podgórska, inicjatorka Maryjnych Wieczorów Uwielbienia w Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia i warsztatów liturgiczno-muzycznych. W murach zabytkowej świątyni zabrzmiały takie utwory jak „Ojcze prowadź nas”, „Jeshua” czy „Z dawna Polski Tyś Królową”. Zorganizowane w Sulejowie zostały warsztaty liturgiczno-muzyczne oparte na adwentowych pieśniach dawnych i współczesnych. Tegoroczne warsztaty miały dwa szczególne momenty. Pierwszy to prowadzony przez uczestników warsztatów Maryjny Wieczór Uwielbienia w parafii św. Wojciecha w Łodzi, podczas którego wielu ludzi dało obraz swojej wiary. Drugi to msza kończąca warsztaty w parafii św. Floriana w Sulejowie, której przewodniczył biskup Piotr Kleszcz. Po mszy odbył się krótki koncert przygotowanego przez uczestników spotkania materiału.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję