Reklama

Niemieckie problemy z gospodarką

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Tak źle nie było od powstania demokratycznych Niemiec. W ubiegłym roku produkt krajowy brutto spadł o 5 proc. A chluba gospodarki - eksport, który napędzał rozwój przez dziesięciolecia, spadł o prawie 15 proc. Nasz zachodni sąsiad pogrążył się w recesji i mimo rządowych pakietów ratunkowych, hojnie opłacanych z pieniędzy podatników, bardzo powoli się z niej wygrzebuje. Dla Polski to złe wiadomości, bo ponad 40 proc. naszej wymiany handlowej dokonuje się z gospodarką zza Odry.

Złe wskaźniki mimo 100 mld euro pomocy

Reklama

Gospodarka Niemiec w 2009 r. skurczyła się o równe 5 proc. Jest to efekt bezpośredniego wpływu światowego kryzysu finansowego na realną gospodarkę. Niemcy dużo inwestowali w amerykańskie papiery wartościowe, w tym w pochodne od kredytów hipotecznych. Załamanie się tego rynku za oceanem dotkliwie uderzyło także w niemieckie banki. Rząd zmuszony był do interwencji. Uchwalono specjalną ustawę umożliwiającą nacjonalizację banków, które znajdą się w trudnej sytuacji. Wprowadzono tam swoiste rozwiązanie siłowe w postaci wywłaszczenia akcjonariuszy, którzy będą się sprzeciwiać przejęciu przez państwo. Na tych przepisach skorzystał największy bank hipoteczny Hypo Real Estate, który przeszedł pod kontrolę rządu w zamian za pomoc w wysokości 87 mld euro. Problemy z amerykańskimi „toksycznymi papierami” miały też inne niemieckie banki.
W nerwowej atmosferze widma upadku całego systemu finansowego choroba szybko przeniosła się na sferę produkcji i usług. W pierwszej kolejności przedsiębiorstwa wstrzymały inwestycje. W 2009 r. zmalały one o 8,6 proc. Spadła też konsumpcja. W tej sytuacji znowu musiało interweniować państwo.
Dzięki dobrej polityce w zakresie finansów publicznych w latach wcześniejszych Berlin miał możliwość uruchomienia dużych wydatków na różne programy wspierające. Sztandarowym rozwiązaniem była premia w wysokości 2,5 tys. euro za oddanie starego samochodu i przeznaczenie pieniędzy na zakup nowego. Niewątpliwie te i inne działania złagodziły skutki recesji, które bez interwencji rządu byłyby o wiele dotkliwsze. Ale kosztowało to podatnika w latach 2008-2009 prawie 100 mld euro, czyli więcej o ok. 25 proc. od całego rocznego budżetu Polski. I pomoc ta rodzi w konsekwencji dalsze problemy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Walka z bezrobociem i deficytem budżetowym

Reklama

Istotne ze względów społecznych było powstrzymanie wzrostu bezrobocia. W roku wyborczym, a takim był rok 2009, była to dla rządu Angeli Merkel sprawa priorytetowa. Władze uruchomiły programy oferujące przedsiębiorstwom częściowe zwolnienie z opłat składek pracowniczych na obowiązkowe ubezpieczenia społeczne, w zamian za utrzymanie zatrudnienia na niezmienionym poziomie. Polityka ta zadziałała. Mimo zdecydowanie złej koniunktury gospodarczej bezrobocie wzrosło jedynie o 0,4 proc. Pracodawcy, zamiast zwalniać, zmniejszali wymiary godzin pracy, a rządzące partie chadeckie CDU/CSU mogły ponownie wygrać wybory.
Bezrobocie w Niemczech w całym 2009 r. wyniosło 7,9 proc., a w Polsce - ponad 11 proc. Różnica ta, chociaż wynikająca z wielu zaszłości, pokazuje jednak, że polski wzrost PKB okupiony jest większymi kosztami społecznymi niż niemiecki spadek.
Rząd w Berlinie prawdopodobnie po wygranych wyborach nie będzie już miał takiej motywacji, aby dalej powstrzymywać pomocą państwa zwolnienia. Według prognoz Komisji Europejskiej, w 2010 r. w Niemczech bez zatrudnienia ma być 9,2 proc. zdolnych do pracy.
To z kolei pociągnie za sobą wzrost wydatków socjalnych, obciążających budżet i przyczyniających się do wzrostu jego deficytu nawet do 6 proc. PKB. W niemieckiej konstytucji znajduje się zapis zobowiązujący rząd do redukcji deficytu sukcesywnie do poziomu poniżej 0,35 proc. PKB. Pułap ten ma być osiągnięty w 2016 r. Ponieważ różnica tego planu w stosunku do obecnej rzeczywistości jest bardzo duża, musi to oznaczać wprowadzanie niepopularnych cięć w wydatkach socjalnych.

Euro kulą u nogi

Te sztywne ograniczenia zostały nałożone przede wszystkim ze względu na euro. Niemcy, jako największy kraj w UE, chcą być przykładem dla innych członków strefy euro, jak należy przestrzegać kryteriów gospodarczych, które są fundamentem wspólnej waluty. Dla utrzymania tego europejskiego projektu Niemcy robią bardzo dużo, płacąc zwiększeniem recesji i spowolnieniem wychodzenia z niej.
Widać to dobrze także na przykładzie eksportu. Do tej pory sprzedaż za granicę niemieckich towarów, które miały bardzo dobrą markę, była kołem napędzającym rozwój gospodarki. W ubiegłym roku zaszczytne drugie miejsce (po USA) w światowym rankingu największych eksporterów Niemcy straciły na rzecz Chin. Stało się tak m.in. za sprawą wzrostu wartości euro w stosunku do innych walut. To znacząco zmniejszyło konkurencyjność niemieckiej produkcji. Rządy innych krajów, mając własny pieniądz, w reakcji na światowy kryzys pozwoliły na jego osłabienie. Tak uczyniła m.in. Polska, chroniąc konkurencyjność własnego eksportu. Niemcy, podobnie jak inne kraje strefy euro, nie mogły z tego skorzystać.

Kłopoty Niemiec problemem całej UE

Załamanie gospodarcze w Niemczech ma bezpośredni wpływ na Unię Europejską, a przez to i na Polskę. Pierwszy skutek to mniejsze wpływy do brukselskiej kasy. Budżet UE powstaje ze składek członkowskich poszczególnych państw liczonych od wielkości PKB. Znaczący spadek PKB największego płatnika boleśnie odbije się na całości. To samo dotyczy wszystkich innych krajów. Tylko składka Polski wzrośnie proporcjonalnie do wzrostu naszego PKB.
Po drugie - w takiej sytuacji rośnie presja starych członków UE, w tym Niemiec, na zmniejszenie pomocy unijnej dla nowych członków w przyszłym budżecie. Więcej nakładów ma być przeznaczonych na rozwój nowoczesnych technologii i zwiększenie konkurencyjności najbardziej rozwiniętych krajów, bo od tempa ich rozwoju zależy kondycja gospodarki w całej Unii.
I trzecim skutkiem będzie zwiększenie presji politycznej na Polskę, aby jak najszybciej przyjęła euro. Oczywiście, spełniając wyśrubowane kryteria finansowe. Problemy Niemiec, poprzez udział w UE, stają się też częściowo naszymi problemami.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Teologowie z KUL reagują na zarzuty w sprawie Chanuki

2025-12-19 17:14

[ TEMATY ]

KUL

teolog

chanukowa świeca

pixabay.com/

świace chanukowe

świace chanukowe

Chrześcijaństwo bez judaizmu nie istnieje, a współczesny antysemityzm nosi znamiona dawno potępionej herezji - piszą członkowie Koła Naukowego Teologów KUL w nowym stanowisku dotyczącym dialogu chrześcijańsko-żydowskiego. Autorzy dokumentu, powołując się na nauczanie Soboru Watykańskiego II, podkreślają, że dialog z Żydami nie jest opcją fakultatywną, lecz koniecznością dla duchowego zdrowia Kościoła. Poruszono także kwestie stosunku katolików do święta Chanuki oraz literatury talmudycznej, przestrzegając jednocześnie przed postawą „ciasnego symetryzmu” w relacjach międzyreligijnych.

- W odpowiedzi na list otwarty przeciwko rokrocznemu obchodzeniu żydowskiego święta Chanuki na KUL, jako teolodzy postanowiliśmy dokonać przypomnienia katolickiego nauczania i optyki na temat dialogu z judaizmem. Nie robimy tego w duchu kontrreformacyjnym czy konfrontacyjnym, ale po to, by w osobach niemających jakiejś pogłębionej wiedzy w tym temacie rozwiać wątpliwości, jak na to zagadnienie patrzy cały Kościół, z Żyjącym Piotrem na czele. Tak, by nikt nie wziął za nauczanie Kościoła pewnych osobistych wątpliwości czy uprzedzeń takiej, czy innej grupy osób. Jest to wyraz naszej misji kroczenia, jako teolodzy, ramię w ramię z Kościołem, w charakterze uczniów, a nie recenzentów - mówi KAI ks. dr Karol Godlewski z KUL.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Ryś do potrzebujących: każdy człowiek nosi w sobie królewską godność

2025-12-21 13:31

[ TEMATY ]

wigilia

ubodzy

Kard. Grzegorz Ryś

kard. Ryś

PAP/Łukasz Gągulski

- Każdy człowiek, niezależnie od tego w jakich warunkach zewnętrznych żyje, jak na zewnątrz wygląda, nosi w sobie królewską godność i wielką wielkość. Bardzo wszystkim wam życzę, żebyście w te święta ciągle ją w sobie odkrywali i wszystkim życzę, żeby także w was wszyscy odkrywali właśnie to - wielką godność królewską. I żeby nie zabrakło nikomu w te święta chleba - życzył kard. Grzegorz Ryś uczestnikom 29. Wigilii dla potrzebujących na Rynku Głównym w Krakowie.

- Myślałem, że jadę do Krakowa, a tu się okazuje, że przyjechałem do Betlejem, co mnie bardzo cieszy - stwierdził kard. Ryś i wyjaśnił, że nazwa miasta Betlejem znaczy „dom chleba”. - Bardzo się cieszę widząc Rynek Krakowski, który się staje domem chleba dla wielu, bardzo wielu osób. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy właśnie w ten sposób przeistaczają krakowski rynek po prostu z rynku w dom chleba - mówił nowy metropolita krakowski.
CZYTAJ DALEJ

Papież na ostatnie dni Adwentu: przebaczajmy i dawajmy nadzieję

2025-12-21 12:48

[ TEMATY ]

adwent

Anioł Pański

Vatican Media

„Człowiek kruchy i omylny, a jednocześnie odważny i silny w wierze” – tak o świętym Józefie w IV Niedzielę Adwentu mówi Leon XIV. Podczas modlitwy Anioł Pański Papież wskazał Oblubieńca Maryi jako wzór wiary, która potrafi zaufać i wyruszyć w nieznane. Zachęcił wiernych, by ostatnie dni Adwentu przeżyli w duchu nadziei i przebaczenia.

W rozważaniu Ewangelii Ojciec Święty przypomniał, że liturgia IV Niedzieli Adwentu kieruje spojrzenie ku postaci św. Józefa. Ewangelista Mateusz nazywa go „człowiekiem sprawiedliwym”, czyli wiernym Izraelitą, żyjącym zgodnie z Prawem. Jak zaznaczył Ojciec Święty, Józef z Nazaretu „jawi się nam również jako osoba bezgranicznie wrażliwa i ludzka”. Ta postawa – dodawał Papież – przejawia się także zanim anioł objawił mu tajemnicę.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję