Reklama

Porady

Terapeuta: kiedy scrollujesz, to nie biegasz, nie krzyczysz

Przed erą smartfonów narzekano, że w szkołach jest głośno. Dziś niektórzy twierdzą, że jest zbyt cicho. Kiedy scrollujesz to nie biegasz, nie krzyczysz. Zauważalny jest większy spokój na przerwach i większy niepokój w głowie - w rozmowie z PAP.pl przed zagrożeniami nowych technologii ostrzega terapeuta uzależnień Daniel Dziewit.

[ TEMATY ]

smartfon

Adobe Stock

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

PAP.PL: Kilkanaście dni temu Światowa Organizacja UNESCO wystąpiła z globalnym apelem o wprowadzenie zakazu używania smartfonów w szkołach. Jest potrzebny?

Daniel Dziewit: Uważam, że tak. Giganci technologiczni sami z siebie takiego ograniczenia nie wprowadzą. Skoro tak poważna organizacja jak UNESCO zajęła się zjawiskiem nadmiernego używania smartfonów, to są ku temu powody. Dyrektor Generalna UNESCO Audrey Azoulay uzasadnia ten apel troską o zdrowie i rozwój dzieci. Chodzi o to, że technologie stosowane w nadmiarze szkodzą, a nie edukują. Czyli działają odwrotnie. Mają uczyć, a uwsteczniają. Kilka lat temu amerykańska profesor psychologii społecznej i pisarka Sochana Zuboff stwierdziła, ze technologie cofają nas do czasów sprzed epoki Guttenberga. Czyli coraz więcej dzieci traci zdolność czytania i pisania. A to wierzchołek góry lodowej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

PAP.PL: Co jest ukryte niżej?

D.D.: Dekoncentracja, rozproszenie, brak zaangażowania w relacje między sobą w świecie realnym czy nadmierne pobudzenie w czasie lekcji - to tylko kilka z widocznych zmian w zachowaniach, co ma bezpośredni wpływ na wyniki w nauce, a tym samym na samoocenę.

Reklama

Przed erą smartfonów narzekano, że w szkołach jest głośno. Dziś niektórzy twierdzą, że jest zbyt cicho. Kiedy scrollujesz, to nie biegasz, nie krzyczysz. Zauważalny jest większy spokój na przerwach i większy niepokój w głowie. Stąd ten apel UNESCO. Nadmierne korzystanie z technologii wywołuje efekty uboczne, takie jak depresja, myśli samobójcze czy samookaleczenia. To jest sedno tej troski o najmłodszych, a nie złośliwość "świata dorosłych".

PAP.PL: Wydaje się, że to sprawa rodziców czy opiekunów, a nie organizacji…

D.D.: Jasne, że tak. Chcą być w kontakcie z dzieckiem na wypadek nieszczęścia w szkole czy w drodze powrotnej do domu, natomiast z czasem okazuje się, że to nieszczęście w innej formie nadeszło i "ciągle siedzi w pokoju". Zatem szukają przyczyn i pomocy dla dziecka. W takim wypadku sesja u psychologa to za mało, konieczny jest też detoks cyfrowy.

PAP.PL: Jak taki detoks cyfrowy wygląda w praktyce?

D.D.: Odcinamy się od technologii i koncentrujemy na tym, co rzeczywiste, na minimum cztery tygodnie. Uczymy od nowa relacji, rozmowy o emocjach, uczuciach i pokazujemy w realu, że ten świat jest piękny sam w sobie. Bez filtrów instagramowych czy poprawek. Organizujemy wiele zajęć terapeutycznych, spotykamy się z ludźmi, którzy dzielą się mądrością uniwersalną i doświadczeniem życiowym. Nie potrzebujemy technologii do tego, żeby ze sobą rozmawiać.

Odcięcie się od technologii działa, jeśli czas zostanie wypełniony kreatywnym myśleniem i konkretnym zajęciem. Życie bez telefonu jest możliwe. Więcej: bez mądrej decyfryzacji trudno zachować równowagę emocjonalną, stąd zaburzeń przybywa i lista chorób cywilizacyjnych się wydłuża i nie mam na myśli nadwagi czy bólu kręgosłupa. Chodzi o zaburzenia o podłożu psychiatrycznym, a nie tylko fizycznym.

PAP.PL: Poda pan przykłady?

Reklama

D.D.: Kilka dni temu przeprowadzaliśmy testy cyfrowe i przed ich rozpoczęciem ojciec pokazał nam zdjęcia, na których widoczne były odbite na skórze zęby. Nastolatek jak pies pogryzł wujka, który zabrał wieczorem jego smartfon. Poszło o gry, o to, żeby przestał grać i poszedł spać. No i młody w przypływie furii użył zębów do odzyskania telefonu. Doszło do przepychanki. Pozostały siniaki i poszukiwanie pomocy. W innym przypadku próba wyłączenia komputera zakończyła się awanturą domową. Odnoszę wrażenie, że nocne libacje alkoholowe przeradzają się w libacje "smartfonowe", które kończą się groźbami, rękoczynami i straszeniem, że jak mi zabierzesz telefon, to wyskoczę z okna.

Na razie rodzice nie wzywają do takich interwencji policji, bo wydaje się to komiczne. Jak wezwać radiowóz, bo dziecko nie chce iść spać, albo kopnęło matkę? Takie zachowania są opisywane w literaturze fachowej jako incydenty, niemniej skala agresji, czy autoagresji rośnie. Istnieje związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy życiem cyfrowym i niechęcią do życia w świecie realnym. Świat cyfrowy jest bardziej kolorowy, dynamiczny, interesujący, pobudzający, atrakcyjny. Ułatwia alienację i wycofanie. Jest też wygodny. Stąd niechęć do innych prozaicznych czynności, czy stosowania się do jakichś reguł.

PAP.PL: Są jakieś reguły uniwersalne, przecież wszędzie wokół mamy technologie…

Reklama

D.D.: Wydaje się, że fundamentalną regułą dla nas jest sen. Dlatego detoks rozpoczynamy od przypomnienia sobie szerokości geograficznej, to oznacza, że wstajemy o 6.30 i kładziemy się spać o 22. Od tego zaczynamy. Potem możemy pracować nad innymi regułami, takimi jak szacunek do siebie, do wartości, do pieniądza, do swojego ciała, do rodziny, do porządku wokół siebie, do dokładności, odkrywania talentów. Do poszukiwania dla siebie tej przestrzeni, która jest dostępna, takiej jak: muzyka - gramy na gitarach, plastyka - piszemy gotykiem, rękodzieło - robimy cudowne rzeczy, malujemy. Pokazujemy, że nawet najbardziej banalna praca, jaką jest podlewanie kwiatów, ma głęboki sens i stanowi wartość samą w sobie. I nie uciekamy od trudnych tematów, bo wiemy, że świat nie jest czarno-biały. Szukamy tego zdrowego, "złotego środka równowagi". Po kilku tygodniach widzimy różnicę, co nas bardzo cieszy, bo sami młodzi nam mówią, że "jest git" i dochodzą do wniosku, że siedzenie w telefonie to strata czasu i mają wiele planów na przyszłość, choć bronili się strasznie przed podjęciem detoksu. Uważali, że bez smartfona nie da się żyć, że stracą wszystkich znajomych i nigdy ich nie odzyskają.

PAP.PL: Ile czasu dziś młody człowiek spędza w internecie?

D.D.: Z Raportów Państwowego Instytutu NASK wynika, że z roku na rok ten czas się wydłuża. Można ostrożnie przyjąć, że może to być pomiędzy 5 a 8 godzin dziennie w różnych aktywnościach razem wziętych: surfowania, gier, siedzenia w social mediach, słuchaniu muzyki, wysyłaniu maili, oglądaniu filmów. Technologie są dostępne dla coraz młodszych dzieci: 2-3-letnich. Nawet niemowlętom niektórzy wyświetlają bajki i wciskają smartfona przed nos. Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne rekomenduje, aby do 15. roku życia nie korzystać z technologii, że to jest zbyt wcześnie ze względu na szkodliwe oddziaływanie treści, obrazów czy samego promieniowania na mózg. Nasz mózg jest masą plastyczną, na którą wielki wpływ mają dźwięki, obrazy, treści. Ten proces kształtowania mózgu kończy się dopiero przed trzydziestką, stąd zalecana jest daleko idąca ostrożność.

Reklama

Takich raportów przybywa, natomiast trudno wszystkich wrzucić do jednego worka. Pięć czy osiem godzin dziennie korzystania z technologii jest szkodliwe dla najmłodszych nie tylko dlatego, że z nich biorą się cyberzaburzenia, z którymi borykają się jako dorośli już w świecie realnym. Czy 5- lub 7-latek maluje, albo rysuje lub biega przez 8 godzin dziennie? No, nie. Dlaczego? Bo jest to szkodliwe dla jego zdrowia, poza tym trudno sobie wyobrazić dziecko malujące obrazki pięć godzin dziennie czy dziewczynkę, która ćwiczy gimnastykę artystyczną 7 godzin dziennie. Jeżeli już dziecko "musi" być w sieci, to godzina dziennie nie zaszkodzi. Natomiast zachęcamy też rodziców do ograniczania się w tym zakresie. Jeśli rodzic nie wejdzie w ten proces odklejania od ekranu i sam nie odejmie sobie tego cyfrowego "smoczka", to niewiele osiągniemy.

PAP.PL: Czy tylko w Polsce mamy takie wzrosty?

D.D.: Nie. Zjawisko jest globalne. Z troski o najmłodszych w niektórych krajach parlamentarzyści proponują zmianę prawa nie po to, aby zanegować proces cyfryzacji, ale po to, aby chronić dzieci. Jeszcze się zdarza, że ktoś publicznie opowiada, jak to za pomocą technologii najmłodsi robią postępy w nauce, jak to kapitalnie rozwija najmłodszych. Kłopot w tym, że jest odwrotnie. W rezultacie rodzice łapią się za głowy i zastanawiają się, dlaczego ich dziecko jest rozkojarzone, dlaczego nie potrafi pisać, dlaczego tak wolno czyta, dlaczego w szkole jest mu tak trudno. Nie ma jeszcze takiej usługi, ale być może pojawią się korepetytorzy od nauczania szlaczków. Nie ma w tym ironii, ale smutna konstatacja.

Ograniczenie dostępu nie musi być pozbawianiem człowieka godności czy jego praw. Zachęcam polityków do pochylenia się nad tematem decyfryzacji, mądrej debaty publicznej w oparciu o... nowoczesne technologie. Wystarczy kliknąć, aby zapoznać się z tym, w jaki sposób przeprowadzić ten proces. Wystarczy przyjrzeć się zjawiskom społecznym, wsłuchać nie tylko w głos Big Techu (sprzedawców technologicznych), ale ekspertów z UNESCO.

PAP.PL: Za kilka dni rozpoczyna się nowy rok szkolny. W niektórych szkołach dzieci oddają telefon i włączają go dopiero po lekcjach.

I to jest słuszna droga. W szkole Podstawowej w Skierniewicach wprowadzono przerwy sensoryczne. Między lekcjami dzieci grają w piłkarzyki, tańczą w sali gimnastycznej, słuchają muzyki. Biegają, kłócą się w realu i rozmawiają ze sobą. Czy to jest panaceum na wszystkie bolączki? Pewnie nie. Od 12-letniej dziewczynki dowiedziałem się, że odkąd pamięta, matka robi jej filmiki i zdjęcia. Rano, po południu i wieczorem. I kiedy - przyjmijmy, że ma na imię Monika - dziewczynka robi to samo, to mama szuka dla niej terapii. Trochę jest to odklejone, oczekiwania nierzeczywiste. Wniosek jest taki, że łatwo wymagać od innych, nie wymagając od siebie. Na szczęście ta mama zapowiedziała zmiany. Łatwo nie będzie, jest jednak szansa na zmianę. I o to chodzi.

Daniel Dziewit - absolwent Uniwersytetu Opolskiego na kierunku filozoficzno-teologicznym oraz studiów podyplomowych na kierunku terapia uzależnień w Wyższej Szkole Nauk o Zdrowiu w Warszawie. Pracuje jako terapeuta w Młodzieżowym Ośrodku Reset w Konstancinie-Jeziornie koło Warszawy. Prowadzi zajęcia sportowe z młodzieżą i muzyczne z dziećmi. Jest autorem m.in. książki "Homo enter, czyli jak nie zostać złowionym".

2023-08-31 07:16

Oceń: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Polacy za zakazem używania smartfonów w szkołach

[ TEMATY ]

szkoła

smartfon

Adobe.Stock.com

73 proc. badanych jest za zakazem używania smartfonów w szkołach, 21 proc. uważa, inaczej. Przeciw są najczęściej najmłodsi badani, a za najstarsi respondenci – wynika z sondażu CBOS.

CBOS przypomina, że prawo krajowe nie reguluje korzystania przez uczniów ze smartfonów w szkołach i innych placówkach oświatowych. Ustalają one te zasady we własnym zakresie.
CZYTAJ DALEJ

Abp Józef Bilczewski

Niedziela Ogólnopolska 24/2001

[ TEMATY ]

abp Józef Bilczewski

Archiwum autora

Św. abp Józef Bilczewski

Św. abp Józef Bilczewski
Wilamowice to niewielkie miasteczko leżące ponad 30 km od Wadowic, między Kętami a Oświęcimiem. Jest to jedna z najstarszych miejscowości w tej części Polski, o ogromnie bogatej i interesującej przeszłości. Została założona w połowie XIII wieku przez osadników pochodzących z pogranicza Niemiec i Flandrii, na co wskazuje zachowana do dziś gwara wilamowicka, przypominająca stare narzecza germańskie, anglosaskie, fryzyjskie, angielskie i niderlandzkie. Józef Edlen von Mehofer w pracy zatytułowanej Der Wadowicer. Kreis im Koanigsreiche Galizien napisał, że wilamowiczanie byli energicznymi kupcami, zajmowali się m.in. handlem tkaninami, wytwarzanymi w odległym o dwie mile Andrychowie. Mieli swoje składy w Hamburgu i Lubece. Dzieje mieszkańców Wilamowic ściśle splotły się i trwale powiązały z dziejami narodu polskiego i Kościoła katolickiego. Spośród nich wyrosło wielu wybitnych rodaków, zasłużonych dla Kościoła i Ojczyzny, na czele z najwybitniejszym synem tej ziemi - metropolitą lwowskim abp. Józefem Bilczewskim, który w czasie czerwcowej pielgrzymki na Ukrainę zostanie wyniesiony do godności błogosławionych przez Papieża Jana Pawła II. Józef Bilczewski urodził się w Wilamowicach 26 kwietnia 1860 r. w ubogiej rodzinie rolniczo-rzemieślniczej. Naukę na poziomie podstawowym pobierał w rodzinnej miejscowości i w Kętach. W latach 1872-80 uczęszczał do 8-letniego gimnazjum w Wadowicach. W Sprawozdaniach Dyrekcyi drukowano co roku Spisy imienne uczniów podług lokacyi, czyli wyniki klasyfikacji w każdej klasie. Józef Bilczewski na listach klasowych notowany był bardzo wysoko. Zawarte tam wyniki podkreślają pilność i nieprzeciętne zdolności. 13 czerwca 1880 r., co podkreśla dr Gustaw Studnicki na łamach wadowickiego Przebudzenia, Bilczewski zdał egzamin dojrzałości. Obejmował on wtedy pięć przedmiotów (pisemny i ustny): język polski, łaciński, grecki, niemiecki i matematykę. W tym samym roku wstąpił na Wydział Teologiczny w Krakowie i rozpoczął studia. Po ich zakończeniu otrzymał święcenia kapłańskie z rąk kard. Albina Dunajewskiego, by tydzień później obchodzić prymicje w rodzinnych Wilamowicach. W niedługim czasie został wysłany na dalsze studia do Wiednia, Paryża i Rzymu. Po powrocie do kraju pracował jako wikariusz w Kętach, w kolegiacie Świętych Piotra i Pawła i w Gimnazjum św. Anny. Habilitował się na Uniwersytecie Jagiellońskim, następnie został mianowany profesorem dogmatyki Uniwersytetu Lwowskiego, a w 1900 r. wybrany jego rektorem. Żywa działalność naukowa i publiczna - jak pisze Studnicki - zwróciła nań uwagę władz kościelnych i świeckich. Mimo silnego oporu samego kandydata, namiestnik Leon Piński nakłonił go do przyjęcia nominacji na urząd arcybiskupa metropolity lwowskiego. W uroczystościach uczestniczyła delegacja z Wilamowic. Wyniesienie ks. prof. Józefa Bilczewskiego na tak wysoki urząd kościelny było dla wilamowiczan wydarzeniem wielce radosnym, porównywalnym z późniejszym wybraniem Karola Wojtyły z Wadowic na papieża. Jako metropolita Józef Bilczewski położył ogromne zasługi w rozwoju archidiecezji lwowskiej. Troszczył się o powiększenie liczby duchowieństwa i placówek duszpasterskich. Działał na polu społecznym i oświatowym. Jako członek Rady Szkolnej Krajowej zabiegał o polepszenie doli nauczycieli, o zakładanie szkół, ochronek, czytelni i bibliotek, zwalczając w ten sposób analfabetyzm. Znane jest jego słynne wystąpienie w Sejmie w 1907 r. W gorącym przemówieniu postulował podniesienie płac nauczycielskich. Organizował i popierał związki i stowarzyszenia religijne, dobroczynne i zawodowe. We Lwowie zbudował wielki dom katolicki. W czasie wojen 1914-20 organizował komitet arcybiskupi do pomocy ofiarom wojny, a także wstawiał się w sprawie prześladowanych Polaków u metropolity L. Szeptyckiego. Zmarł z przepracowania 20 marca 1923 r., został pochowany na Cmentarzu Janowskim we Lwowie. Papież Pius XI określił abp. Józefa Bilczewskiego jako "jednego z największych biskupów swojej doby". Pomimo upływu czasu i jakże zmienionej sytuacji polityczno-społecznej, pamięć o świętym Biskupie trwa do dzisiaj. Pamiętają o Słudze Bożym nie tylko we Lwowie, ale także w Wilamowicach. W rozmowie z proboszczem parafii wilamowickiej - ks. Michałem Bogutą dowiedziałem się, że parafianie w każdą środę w nowennie o beatyfikację abp. Józefa Bilczewskiego proszą Boga o łaski za jego wstawiennictwem. "Stałem się głową tej Archidiecezji, by także być jej sercem. Wszystko, co Was obchodzi, znajdzie oddźwięk w duszy mojej" . Te słowa towarzyszyły abp. Bilczewskiemu od początku do końca jego dni.
CZYTAJ DALEJ

Msza św. z odnowieniem przyrzeczeń małżeńskich

2025-10-23 20:11

[ TEMATY ]

Jasna Góra

odnowienie przysięgi małżeńskiej

małżeństwa

BPJG

Już w najbliższą niedzielę na Jasnej Górze odprawiona zostanie Msza św. z odnowieniem przyrzeczeń małżeńskich. Zaproszeni są na nią wszyscy małżonkowie, którzy pragną odnowić swój sakrament i zaprosić Pana Boga do swojej małżeńskiej codzienności.

Pomysłodawcą Eucharystii dla małżeństw i rodzin jest o. Zbigniew Ptak, paulin. Jako kapłan ma duży kontakt z małżonkami poprze sakramenty, spowiedź i spotkania. Jak przyznał, problemy i kryzysy pojawiają się w każdej rodzinie, ale jeśli małżonkowie w ciężkich chwilach będą zwracać się do Jezusa, On będzie scalał ich więzi.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję